środa, 8 maja 2013

Jad: chcę ukraść twoje życie - PROLOG

 

PROLOG
Kiedy to się stało, jechałam autobusem linii 57, a wydarzenie to na zawsze zmieniło całe moje życie. Dzień zaczął się całkiem zwyczajnie – była połowa września, późne popołudnie, słońce chyliło się ku zachodowi, a w powietrzu unosił się zapach spalin. Włosy na mojej głowie jeden po drugim stanęły dęba, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Nie widziałam, kto to był, ale czułam czyjąś obecność. Instynktownie odwróciłam się. Powoli obróciłam głowę w lewo i dostrzegłam drugi autobus, który zrównał się z naszym. Siedziała w nim dziewczyna z nosem przyciśniętym do szyby. Miała twarz w kształcie serca, pełne usta i proste kasztanowe włosy, ale uwagę przykuwały przede wszystkim jej oczy. Były wielkie, lśniące i zielone, niczym u kota szykującego się do ataku. Przyłożyłam dłoń do szyby, a ona zrobiła to samo w taki sposób, że nasze palce niemal się złączyły. Nie wiadomo dlaczego przypomniał mi się powtarzający się od dzieciństwa sen. Oto wchodzę sama do wielkiego, strasznego domu. Idę przed siebie, przechodząc przez ogromne drzwi wejściowe z odpadającą farbą i z kolorowymi szybami, przez werandę wypełnioną gryzącym zapachem wilgotnych liści, i trafiam do przedpokoju, w którym podłoga wyłożona jest niebieskimi płytkami. W końcu staję u podnóża krętych dębowych schodów. Wiem, że będę musiała pokonać te schody, i nie dam rady się obudzić, mimo że będę próbować. Wszystkie moje zmysły pracują na najwyższych obrotach. Słyszę każde skrzypnięcie, czuję każdy sęk i wyżłobienie drewnianej poręczy oraz zapach gnijącej ziemi. Gdy jestem już na górze, drzwi przede mną są otwarte, ale nagle korytarz wydłuża się dwukrotnie. Zaczynam przyspieszać, wydaje mi się, że biegnę po ruchomych schodach, ale w złym kierunku. Zanim dobiegam do drzwi, mijają całe wieki, ale w końcu jestem u celu i dyszę ze zmęczenia, nie mogąc opanować ciekawości. Przy toaletce siedzi dziewczyna i przegląda się w trzech bogato zdobionych lustrach. Siedzi tyłem do mnie, a ja bardzo chcę zobaczyć jej twarz, która nie odbija się w zwierciadłach. Wszystkie trzy lustra ukazują tylko pusty pokój, jakby dziewczyny w ogóle tam nie było. Podchodzę bliżej, prawie na wyciągnięcie ręki. Kładę jej dłoń na ramieniu i chcę, by się odwróciła, ale ona tego nie robi. Chwytam ją za drugie ramię. Dziewczyna nie pozwala się odwrócić, lecz w końcu, centymetr po centymetrze, udaje mi się ją poruszyć. Moim oczom ukazuje się twarz, moja twarz, która śmieje się i szydzi ze mnie… Wtedy się budzę. Do rzeczywistości przywrócił mnie wstrząs, ponieważ autobus wjechał w jakąś dziurę w jezdni. Próbowałam zapomnieć o osobie, którą ujrzałam przez szybę. Często zastanawiam się: czy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym
tego dnia nie obejrzała się za siebie.


Jeśli chcecie przeczytać całe 10% (i sprawdzić czy książka jest dla was czy nie) tej i innych książek wydawnictwa Zielona Sowa możecie je pobrać tutaj: klik całkowicie legalnie;)

3 komentarze: